piątek, 19 sierpnia 2016

Coś od serca...

No więc mam dla was kilka propozycji i jedną ( chyba ) informację.
No więc chyba zaczynamy?

  1. Blog otrzymał stronę na Facebooku. Link
  2. Pojawi się sonda określająca wiek członków i czytelników bloga ( żeby administracja wiedziała co może dodać a czego raczej nie) 
Co wy na to aby wprowadzić postaci NPC? Byłyby to postaci pojawiające się w opowiadaniach ale nie będące realnymi członkami bloga. W razie konieczności sterowane byłyby przez administratora lub osobę która je stworzyła. Odnośnie tego również pojawi się ankieta

Od Azzera

Chociaż terytoria były nieznane, to śmiem twierdzić, iż zwierzyna ta sama. Pytanie, czy dam radę upolować chociaż starego i chorego zajączka. Mam taką nadzieję, aczkolwiek nic nie wiadomo. Pierwszy dzień nie zapowiadał się dobrze. Bolała mnie głowa, kompletnie nie miałem siły. Stwierdziłem, że najlepiej będzie przygotować lekarstwo. Dokładnie pamiętam potrzebne składniki. Woda, oczywiście. Taka znajdowała się obok mej jaskini. Sprawdziłem. Tak, to ta. Woda Źródlanego Oddechu. Niezwykle rzadka i cenna, a ja mam ją jak na tacy. Rozpaliłem ognisko za pomocą węgielków, które znajdowały się w jaskini. Z pomocą Orrita postawiłem garnek na stoliku z prętów, pod którym buchał ogień. Woda grzała się w wnętrzu jaskini, a ja poszedłem szukając odpowiednich ziół. Orrit pomagał mi w szukaniu. Oczywistym jest, iż mój przyjaciel znalazł pierwszy potrzebne zioła. Poprowadził mnie do miejsca, w którym rosły kępami. Zamieniłem się w człowieka, gdyż wtedy byłem troszkę zręczniejszy. Wyrwałem zioła z korzeniami i zaniosłem do jaskini. Jedną część posiekałem w drobny mak, a drugą oddzieliłem od korzeni. Korzenie powędrowały do garnka z wodą, a same zioła przeznaczone były na ususzenie. Dla smaku dodałem aromat, który do jaskini przyniósł mi Orrit. Sprawdziłem temperaturę. Dobrze. Zgasiłem ogień, dodałem okoł tzry szczypty Wróżkowego Pyłu i zmieszałem substancję. Ze względu na pył, przybrała żółtawy kolor. Delikatnie wyjąłem korzenie i zjadłem je ze smakiem, popijając lekarstwem. Pyszne, a najlepsze, że zadziałało. Przy okazji przestałem być głodny. Zamieniłem się w wilka i wyszedłem na spacerek. Po drodze ujrzałem... basiora? Waderę? Nie wiem, wilka, który podążał w stronę jaskini Szamanów. Nie byłem pewien, czy to jego cel, ale w każdym bądź razie kierował się na ów jaskinię. Ukłoniłem się, chcąc być grzecznym.
- Witaj. - rzekłem spokojnym tonem.
<ktoś?>