sobota, 20 sierpnia 2016

Od Nymerii C.D. Makoto

Śmiech, gwałtownie przerywający spokój, doprowadził do tego, iż potknęłam się o Igłę i z głośnym jękiem, upadłam na ziemię. Nasiąknięta wodą gleba, od razu przyległa do mojej sierści, sprawiając, iż jej barwa, z jasnego brązu, zmieniła się w błotnisty. Mimo tych przeciwności, kwicząc z bólu, podniosłam się. Chwyciłam głowicę miecza i, pomagając sobie nim, powolnym krokiem ruszyłam w stronę, z której dobiegał dźwięk. Dotarcie tam okazało się jeszcze trudniejsze. Ziemia, jak na złość, stała się błotem. Broń także nie była pomocna, wbity sztych co rusz przesuwał się do przodu, stając się bezużytecznym. Będąc już wystarczająco brudną, usiadłam w możliwie najsuchszym miejscu i szybko, jak na osobę ranną, zmieniłam formę. Brudnymi palcami dotknęłam płazu Igły, ścierając z niego błoto. Ścisnęłam krawędź materiału koszuli i przetarłam nią ubłocony sztych. W przeciwieństwie do reszty ostrza, nie był tak czysty, a jedynie zmącony czystością i brudem. Nadal dzierżąc Igłę, podniosłam się, tym razem sprawniej, i kontynuowałam swą podróż do źródła dźwięku.
Na miejsce udało mi się dotrzeć, upadając tylko pięć razy, dlatego też tylko kolana i dłonie miałam brudne, ale z tym także się uporałam - dłonie wytarłam o utwardzaną skórę, gdy brud zaschnie - po prostu zdrapię go z mojej zbroi.
Po dotarciu do malutkiej polany, przez chwilę ukrywałam się w zaroślach, by móc nakreślić panującą tam sytuację. Na ziemi leżał rosły mężczyzna, z przeciętym brzuchem i jelitami na zewnątrz, zapewne nie przeciętymi, gdyż w powietrzu dało się wyczuć jedynie woń trupa, którym zajęły się czarne ptaki - kruki. Nad poległym, stał drugi mężczyzna, słabiej zbudowany, dzierżący dwuręczny miecz, którego głownię pokrywała krzepnąca krew, mieszająca się z spływającą ze sztychu. Odwrócony wojownik machnął kilka razy swym orężem, przecinając powietrze. Znowu zaśmiał się. Zacisnęłam dłoń na rękojeści Igły i, starając się nie kuleć, wyszłam z zarośli. Milcząc, stawiając ciche kroki, które dodatkowo tłumił mech, podeszłam do zabójcy.
- Brak ci honoru. - powiedziałam, starając się brzmieć dumnie i stanowczo. Mężczyzna odskoczył, jak gdyby pożerały go języki płomieni, odwracając się.
Kudłacz. Jak mogłeś to zrobić?
Oczy mężczyzny przypominały szkarłatny blask płomieni, które trawiły budowle Winterfell. Jego twarz wyrażała pogardę, na ustach błąkał się dziwny uśmiech. Zaśmiał się, a jego głos ociekał wzgardą.
- Brak ci honoru. - powtórzyłam, obracając w dłoni miecz. W otwartej walce nie miałam szans, musiałabym odpierać ciosy i ich unikać, a szansy na kontratak nie zyskałabym szybko.

<Makoto?>

Od Kazana Cd Rosa

Uśmiechnąłem się do wadery.
- Niby mam jednak nic ważnego.- Powiedziałem. Wadera znów obdarzyła mnie uśmiechem.
- Będą źli że nie wypełniasz obowiązków Alphy.- Powiedziała.
- Zależy kto. Xorax na pewno a reszta raczej nie.
- Czemu tylko on?
- Bo on to za mnie zrobi.- Powiedziałem śmiejąc się.
<Rosa?>

Amera

Imię: Amera
Pseudonim: Ami, Mangle
Człowiek: Aleksandra Ame
Wiek: 5 lat
Płeć: Wadera
Głos: Angel of Darkness
Stanowisko: Znosząca
Charakter i Historia: Amera woli przezywać siebie Mangle. Ma swoich wymyślonych przyjaciół: Foxi, Freddy, Golden Freddy, Chicka, Bonnie, Sprnigtrap (gold bonnie). Przezywa ich wszystkich animatronikami. Czemu ma wymyślonych przyjaciół? To wiąże się z jej bardzo długą historią, więc opowiem tylko kawałek. Przez jakiś czas w swoim życiu mieszkała w sierocińcu. Tam adoptowała ją kobieta o imieniu Julia. Miała ona córkę o imieniu Pati. Pati miała uszyte własnoręcznie postacie z gry. ,,Wilczyca" i dziewczynka cały czas spali z maskotami. Kiedy Pati urosła wyrzuciła zabawki, Amera bardzo je kochała i wyruszyła na poszukiwania. Niestety znalazła tylko jedną o imieniu Mangle, była to biało-różowa lisica. Później nastąpiło trzęsienie ziemi, na szczęście pamięć o jej nieprawdziwych przyjaciołach nie została uszkodzona w porównaniu do jej maskotki. Amera zrozumiała, że utraciła swoją jedyną przyjaciółkę, dla tego sama przybrała jej imię. Potem znalazła się tu, w tej watasze. I już nigdy nie zamieniła się spowrotem w człowieka. Jej charakter jest dość ciekawy, bo na co dzień jest miłą i nie groźną osóbką, ale gdy powie jej się, że jej przyjaciele tak na prawdę nie istnieją lub będziesz ich obrażał. Spróbuje cię zabić, a gdy nie uda jej się za pierwszym razem przyjdzie do ciebie w nocy i cię udusi. Amera też stawia na swoim i zawsze broni swoich przyjaciół tych wymyślonych i tych prawdziwych. Nie łatwo jest zaprzyjaźnić się z tą waderą, ponieważ uważa,że ktoś nowy może zaszkodzić jej przyjaciołom. Więc pod sumując Amera jest: miła, cicha, nie groźna, pomocna, ale gdy się wkurzy jest: nieprzewidywalna, stanowcza i podejrzliwa.
Żywioł: Ciało
Moce:
-Widzenie rzeczy lub stworzeń nie wiedzialnych (w tym duchy) lub nie istniejących
-Zamiana w coś lub kogoś innego
-Władza nad ciałem innych
Umiejętności: Szybko biega, wysoko skacze
Rodzina: Nie pamięta swojej prawdziwej rodziny. Przybrana matka: Julia
Przybrana siostra: Pati
Zakochana w: Na razie nikim
Partner: Brak.
Ex: -
Potomstwo: Może kiedyś.
Aparycja:
WILK: Jest to biało-czarna wadera. Ma dwu kolorowe oczy. Jej nos i poduszki łap są czarne.
CZŁOWIEK: Jest to niska, szczupła blondynka z dużymi, niebieskimi oczami.
Historia: Jest podana razem z charakterem
Ciekawostki:
-Ma uczulenie na gorzką czekolade.
-Lubi wszystkie pastelowe kolory.
-Uwarza, że Foxi to jej chłopak.
Towarzysz:-
KW: 100
Ludzkie zdjęcie: 1
Sterujący: karolinalps222 -howrse

Virginie

Imię: Virginie
Pseudonim: Woli gdy zwraca się do niej pełnym imieniem, nie ma do siebie dystansu.
Człowiek: Skylar Marshall
Wiek: Przeżyła cztery zimy.
Płeć: Wadera, chyba.
Głos: Beth Crowley 
Stanowisko: Obrońca, w wolnej chwili prowadzi także kronikę z życia watahy.
Charakter: To osoba biorąca życie bardzo lekko. Nie da się niczym zdenerwować, nic nie ma dla niej znaczenia. W życiu codziennym rzadko wykazuje jakieś uczucia, bywa oziębła i szorstka lub wręcz przeciwnie tolerancyjna i uczynna. Nie pragnie wpływać na decyzje otoczenia, jest bierna i lubi, gdy ktoś działa za nią. Jedyną rzeczą, na którą zwraca uwagę, jest zaspokojenie własnych potrzeb. Zależy jej też na wygodzie i zapewnieniu sobie pełnego przyjemności życia. Do wszystkich zadań podchodzi z wrodzoną cierpliwością i wytrwałością. Swoje refleksje przedstawia jasno i treściwie, charakteryzuje ją powaga i obiektywność. Ma poczucie humoru, ale bywa zamknięta w sobie i często otoczenie nie dostrzega jej zalet, w tym wysokiej inteligencji. Jest szczera i bezpośrednia, zwraca uwagę na punktualność i dokładne wykonywanie obowiązków. Lubi porządek i jasno określone reguły.
Żywioł: Umysł, Cień, Dusza
Moce: Spodziewać się można, iż są to moce związane z jej żywiołami. Nie szczególnie panuję nad nowymi mocami, nie mając po prostu do tego dobrego nastawienia psychicznego. Zwykle jak jej coś nie wychodzi, nie ciągnie tego dalej.
Umiejętności: Silna i dobrze usposobiona, nie brakuję jej wytrwałości i odwagi. Dzięki jej wyrazistemu węchowi potrafi znaleźć zdobycz szybciej, niż przeciętny wilk. Następnym polem do popisu są jej długie łapy, dzięki którym porusza się z dużą prędkością. Z racji, że panuję nad umysłem ma bardzo dobrą pamięć którą sobie beztrosko włada. Wszystko trzyma w sekrecie, aby wykorzystać wszystko w swojej obronie, czy wrogowi. Nie grzeszy także doskonałym słuchem, z zalety potrafi wyciągnąć istotne fakty.
Rodzina:
Jak się domyślacie, posiada swoją rodzicielkę, Rosie. Cicha, skryta w sobie wadera. Nigdy nie potrafiła stać w obronie Virginie, słuchała głosu rozwścieczonego ojca.
Z tym panem nie wiążę ją nic, poza mieszkaniem przez jakiś czas w jaskini. Ojcem jej przypisanym jest Castiel.
Posiada jedną siostrę i dwóch braci. Bardziej otwarta do społeczeństwa siostra Mickey oraz dwójka głupkowatych i mało bystrych braci, Ethan i Onyx.
Zakochana w: I'm alone. I'm happy.
Partner: Brak. Nie szuka.
Ex: W jej krótkim życiu miała okazję poczuć smak miłości, jednakże na tym się zakończyło próbowanie nowych rzeczy. Wybranek zwał się Ivan, z którym nie utrzymuje kontaktu.
Potomstwo: Brak.
Aparycja: Brązowej karnacji z domieszkami śnieżnej bieli w uszach, na bokach głowy i na brzuchu. Poza tym równie białe posiada dwie kropki nad oczami imitujące brwi, którymi lubi władać. Nie zapominając o podsiwiałym pyszczku.
Stojące uszy, lekko zaokrąglone na końcówkach. Zielone, drobne oczy. Długie mocne łapy, i te przednie i te przednie. Silne, mało możliwe, że do złamania pazury. Średniej wielkości opadający puszysty ogon.
Historia: Pochodzi z północy, z Norwegii. Z rodziną nie wiążę zbyt przyjaznych wspomnień, gdyż została przez nich wydziedziczona z rodu. Wszystko dlatego, gdyż uznali ją za najsłabszą, a cudownie radziła sobie na polowaniach czy czymkolwiek.
Ciekawostki: Jej życie nie opiera się na ciekawych chwilach. Kończy się dzień, zamyka rozdział i rozpoczyna kolejny.
Towarzysz: Cruz
KW: 100
Inne zdjęcia: 1
Ludzkie zdjęcie: 1
Sterujący: Retrica - hw | KKenny - dg

Od Rosy Cd Kazan

- Jak dla mnie możemy tutaj zostać.- Powiedziałam uśmiechając się. Wilk również odwzajemnił uśmiech. Po chwili jednak wyszliśmy z wody i skierowaliśmy się w stronę lasu.
- Nie masz nic do zrobienia Kaziu?- Zapytałam.
<Kaz?>

Omega


Imię: Omega
Pseudonim: Omegämi
Człowiek: Po prostu Omega
Wiek: 2 lata
Płeć:Wadera
Głos: Ewa Farna
Stanowisko: Pokojówka, Medyczka
Charakter: Wyobraź sobie wodę i ogień, spokojna i miła kropelka wody i parzący rwący się płomień... tym cechuje się Omega, jest na co dzień jest spokojna, a nie raz wybuchowa i agresywna, ale najczęściej jest taką miłą kropelką wody. Cierpliwa, co łatwo u niej spotkać. Ma brata, więc musi mieć do niego cierpliwość  default smiley xd. Jeśli chodzi w walce, jest niepokonana, jednak nie jest doskonała, miała swoje upadki i sukcesy. Nie zgrywa wielkiej panienki, która ryczy nad złamanym paznokciem, opanowana i szczera. Wszystkich traktuje równo i nie uznaje czegoś takiego jak "nadwilki" albo rasa panów, jeśli jesteś uważany za wilka słabszej rasy, nie uzna cię za słabego i nic nie wartego. Potraktuje cię jak każdego, równego...potraktuje dobrze z uśmiechem. Brzydzi ją krzywda innych, jak silny krzywdzi słabszego. Jeśli chodzi o szczeniaki, chodź by nie chciała to nie przepada za nimi, uważa że, to wielki obowiązek i nie starczy jej dla nich cierpliwości i nerwów. Gdy była szczeniakiem to nikogo nie kochała tak bardzo jak swojego brata Shadow'a...
Żywioł: Ogień i Iluzja
Moce: 
Piromancja stopnia I- To podstawowy stopień piromancji jaki Omega opanowała w stopniu bardzo dobrym. Jest w stanie zapanować nad ogniem, wykorzystując do użytku codziennego, np rozpalić ognisko

Piromancja II-To zaawansowany stopień jaki Omega opanowała bardzo dobrze. Jest wstanie ciskać w przeciwników kulami ogniami, tworzyć różne ogniste zjawiska, które może odwrócić przeciwko wrogom

Piromancja III- To trudna sztuka piromancji wymagająca dużego skupienia- Polega na tworzeniu ognistych kreatur niezniszczalnych przez wroga. Polega też na tworzeniu bardzo skomplikowanych kombinacji co jest ryzykiem zniszczeniem nie tylko jej wrogów, być może nawet zniszczyć ja.

Iluzja I- dodatkowa moc Omegii która owładnęła w stopniu bardzo dobrym. Moc ta polega na tworzeniu za pomocą jej umysłu zjawę różnego obiektu, bądź zjawiska pogodowego

Iluzja II- Dodatkowa zaawansowana moc Omego, która polega na za pomocą jej umysłu zmaterializowaniu się jakiegoś obiektu , bądź zjawiska pogodowego, potrafi też zmaterializować broń każdego gatunku (biała, palna, nie konwencjonalna)

Iluzja III- Dodatkowa i rozszerzona moc iluzji, która polega na bardzo skomplikowanej sztuce wprowadzenia przeciwnika do jej umysłu. Puki przeciwnik siedzi w głowie Omegi jest wstanie zrobić z nim wszystko, i to ona decyduje co się z nim stanie. Ten efekt może przerwać tylko Omega

Możliwość leczenia- Omega opanowała prostą moc polegającą na leczeniu drobnych ran i złamań.

Umiejętność zmiany w człowieka- Omega potrafi przybrać postać człekokształtną.

Umiejętności: Zwinna i wytrzymała i mądra, ale w mięśniach nie za bardzo silna XD
Rodzina: Rodziców nie znała, ma tylko brata Shadowa i kuzyna Exana
Zakochana w: Nikt jej nie przypadł do gustu
Partner: brak
Ex: Nieee
Potomstwo: Nope
Aparycja: Omega to drobna samiczka o szkarłatnej sierści, jednak jej grzbiet jest krwawo czerwony, tak jak jej łaty, posiada puchatą kitę na którym końcu jest biała sierść. Ma długie uszy, oraz szary koro oczu
Historia: Omega i Shadow to rodzeństwo gdzie wychowało się w lesie, bez rodziców, ponieważ ich porzucili, potraktowali ich jak zbędny balast. Tam przygarnęła ich pewna wadera. Gdy osiągnęli wiek 1,5 poznali tam swojego kuzyna, który wrócił z ojcem z gór. Jednak gdy dorośli ona i jej brat nie odchodzili od siebie, trzymali się blisko i trafili tu
Ciekawostki: 
Nie lubi walczyć. Walczy w ostateczności
Kiedyś miała na oku jednego basiora, ale on okazał się być zwykłą świnią
Pierwszy pocałunek Omegii z basiorem był jak miała 1,5
Towarzysz:nie posiada
KW: 100.
Ludzkie zdjęcie: 1
Sterujący: Därkneß

Sojusz!

Zawarliśmy sojusz z watahą Eternal Wolves! Od teraz możemy liczyć na nich, a oni na nas. Dziękujemy!

Od Sunrise C.D. Azzer

- Hm? - spojrzałam na wilka obok mnie. - Och, dzień dobry! - powiedziałam z uśmiechem. Również złożyłam mu pokłon. Tak wymagała kultura osobista. Poza tym, jestem Bethą tej watahy. 
- Co pana tutaj sprowadza? - spytałam. Widać, basior był, że tak powiem, w podeszłym wieku.
- Macie tutaj watahę, z tego co widzę. - powiedział. Skinęłam twierdząco głową.
- Kieruję się właśnie do naszej szamanki Kiiyuko. - rzuciłam. - Może pójdzie pan ze mną? Widać, że jest pan doświadczony. Kiiyuko nie bardzo, choć nie ma żadnych skarg. Może się ją trochę poduczy. - zachichotałam. 
- W porządku. - odparł z uśmiechem.
- Tak w ogóle, to jestem Sunrise. - rzuciłam po chwili.

<Azzer?>

Od Makoto C.D. Nymeria

Biegnąc w stronę mojego ojca nie czułem już nic. Tylko żądzę jego śmierci. Nieważne, jakie by były konsekwencje. Chciałem go po prostu wytępić. Zabić. By już nikogo nie krzywdził.
Sam nie wiem skąd i jak, lecz przemieniłem się w moją ludzką postać. Zdjąłem złoty pierścień z palca, nadal biegnąc. Z mojej prawej ręki wyciekły krople krwi, z których zaczął kształtować się ogromny miecz w szkarłatnym kolorze. Był w stanie przeciąć praktycznie wszystko, a krew, która zwykle z niego ciekła, działała niczym trujący rozpuszczalnik.
Odbiłem się od ziemi i skierowałem w jego stronę. Unik. Po znalezieniu go wzorkiem ponownie zaatakowałem. Obronił się mieczem, który gwałtownie ucierpiał. Pot spłynął mężczyźnie z czoła. Zacząłem wywijać mieczem na różne strony kompletnie nie przemyślanie. Po chwili jednak złapałem odpowiedni rytm. Posługiwałem się ostrzem płynnie i ostrożnie. Nasze oręże zderzały się ze sobą raz za razem. Kropla krwi z miecza spadła na rękę ojca. Ten tylko zawył żałośnie. Rozpuścił mu skórę, przez co ukształtowała mu się w niej dziura. Krwawił. Ten zapach... Zapach jego krwi... 
Spojrzałem na niego z psychopatycznym uśmiechem. Ponownie nie byłem są. Widok jak cierpi powodował przyjemne dreszcze na moich plecach. Uśmiechnąłem się jeszcze bardziej. Walka trwała już dobre pół godziny. W końcu powaliłem go na ziemię. Widziałem w jego oczach strach... Moje oczy zabłysły czerwoną barwą. Czułem jakby płonęły. Pod wpływem tych makabrycznych emocji, przeciąłem jego miecz na pół. On zaś przeraził się jeszcze bardziej. Ale co w tym dziwnego, skoro była to jego jedyna broń? Ustawiłem miecz pionowo tak, że ostrze dotykało końcem jego serca. Wbiłem go, przekręcając. Mężczyzna wrzasnął na całe gardło. Krew trysnęła na wszystkie strony, powodując okropny widok (dla ludzi o słabych nerwach). Pokryła punktowo moją twarz oraz dłonie i drzewa, będące blisko nas. Wokół rozległo się czerwone światło. Moja krew rozpuszczała jego ciało. Wyjąłem miecz. Zacząłem się śmiać jak psychopata. Coraz głośniej. Czułem napływającą siłę z mordowania. 
Dotknąłem dłonią swojej twarzy i spojrzałem na swoje dzieło poprzez palce. Oczy wypełnione łzami, patrzące w jeden punkt. Nie żył. Część jego wnętrzności leżała ku jego ciele. Byłem dumny ze swojej roboty. Usłyszałem jakiś szelest nieopodal, jednak nie zwracałem po chwili na niego uwagi. Cieszyłem się wypełnieniem swojej roboty. W lewej ręce trzymałem miecz, z którego chwilę później ukształtowała się kałuża krwi. Zawirowała w powietrzu, a później znów przypominał wcześniejszy miecz. Wrócił do mojej dłoni. Machnąłem nim, przecinając powietrze. Uśmiech nie schodził z mej twarzy. 

<Nymeria?>