niedziela, 21 sierpnia 2016

Od Nymerii C.D. Makoto

Patrzyłam na leżącego wilka, wciąż nie mogąc zrozumieć jego zachowania. Nie mówił obojętnym tonem, nie reagował już zgryźliwie. Uśmiechał się i wyglądał na wdzięcznego za udzieloną mu pomoc.
- Dobrze się czujesz, kudłacz? - zapytałam niepewnie, patrząc w jego roześmiane oczy.
- Jestem ranny, ale ból ustał. - uśmiechnął się miło, poruszając łapami.
Podmienili go.
- Wiesz chociaż, jak się nazywam?
Przymrużył oczy, zerkając na ścianę. Milczał. Ja zaś podniosłam się, rozglądając po jaskini. Musieli tu mieć makowe mleko, czy senne wino. Po tym może powróciłby mu rozum. Przeszukałam większą część groty, jednak tych leków, tak typowych dla maesterów, nie znalazłam. Zrezygnowana, usiadłam obok kudłacza. Patrzył na mnie wyczekująco, najwyraźniej oczekując, iż zdradzę mu imię. Najwyraźniej nie pamiętał tych, którymi mu się przedstawiłam, więc miałam dowolność w wybraniu skóry, w którą się wcielę.
- Ashildr. - westchnęłam, znowu skupiając wzrok na jego pysku. Uśmiechnął się szeroko, wręcz obleśnie. Nie wyczuł kłamstwa, nie mógł wyczuć.
- A ja... - zaczął, jednak nie dane było mu dokończyć.
- Kudłacz. Nazywasz się Kudłacz. - dokończyłam jego wypowiedź. - Walczyłeś z rycerzem, ser Crollem Barrinem. Wyzwał cię na pojedynek, a ty go pokonałeś, odnosząc wiele ran.
Na pewno mi uwierzy.
- Byłeś gotowy roztrzaskać mu czaszkę, ale ostatecznie rozciąłeś mu brzuch.
- Dlaczego wyzwał mnie na pojedynek?
- Nie mógł znieść, że wyglądasz na silniejszego od niego. - uśmiechnęłam się złośliwie, jednak wilk nie rozpoznał intencji i wyszczerzył zęby. - Uratowałeś mnie, ser Kudłaczu.
- Naprawdę? - zapytał wyraźnie zdziwiony. Zachichotałam.
- Jesteś moim rycerzem, ser.

<Makoto?>

Od Sunrise C.D. Merlin

- Pozbierasz je sobie po drodze. - powiedziałam i ruszyłam. Po chwili basior dotrzymał mi kroku. Pokazywałam mu wszystkie tereny po kolei. Spotkaliśmy po drodze kilka wilków, jak Cheval, mój ojciec Kazan, Xorax oraz Amera, a nawet poszliśmy na wspólne polowanie. Po czasie wróciliśmy do jaskini szamanów. Zmęczona usiadłam na ziemi.
- Padam z łap. Te tereny są doprawdy ogromne, nawet o tym nie wiedziałam. - dyszałam. Merlin tylko zaśmiał się w odpowiedzi.
- Amera jest też nowym członkiem. To samo Virginie i Omega. Zapoznaj się z nimi, na pewno cię polubią. Są sympatyczne. - uśmiechnęłam się. - Dobra, ja uciekam do zobaczenia. - rzuciłam i wyszłam z jaskini.



Od Makoto C.D. Nymeria

Czułem okropny ból. Nie potrafiłem się podnieść ani wydusić słowa. Ledwo oddychałem. Nie wiedziałem nawet dlaczego mnie ten ból dopadł, czy też dlaczego jest taki silny. Poczułem na ranie czyjąś dłoń, przez co jęknąłem żałośnie.
- Kudłacz? - usłyszałem nagle żeński głos. Jaki kudłacz? Co to ma znaczyć w ogóle? W sumie, mogłaby mi się do czegoś przydać. Ciekawy jestem jak wygląda.
- We-zwij... Po-mo-c... - wydukałem chropowatym i przerywanym co chwila głosem. Kobitka, która obok mnie siedziała prychnęła coś pod nosem. Po chwili jednak usłyszałem jak oddalają się kroki. Jak dobrze pójdzie to może chociaż dam radę ją ujrzeć albo usunie się ten ból.
Rozmyślałem tak trochę. Po jakimś czasie usłyszałem kolejne kroki, jednakże te się zbliżały.
- Weźcie go na to. - powiedział bardziej męski głos. Znów urwał mi się film...
***
- Stracił dużo krwi. Więcej bandaży i proszków. 
Obudziłem się, jednak nie otwierałem oczu. Słuchałem co dzieje się dookoła mnie. Nic nie pamiętałem. Znów straciłem przytomność? Ból stał się o wiele bardziej znośny, niż przedtem. Podłoże było miękkie i przyjemne. Przysłuchiwałem się rozmowom, które niedługo potem oddaliły się i stały się cichsze, a zamęt wokół mnie ustał. Po czasie otworzyłem oczy. Spojrzałem przed siebie, skalna ściana. Wzrok zwróciłem ku swoim łapom. Mogłem nimi normalnie ruszać. W oddali zobaczyłem jakąś waderę. Mała, żółty kolor. Dziwna. Obok inna, dosyć wyróżniająca się. Zacząłem się powoli podnosić. 
- Leż! - warknęła ta mała i podbiegła.  
- Ja tylko...-
- Leż. - powtórzyła. Prychnąłem pod nosem. Druga wilczyca ruszyła powolnym krokiem w moją stronę i przysiadła. Żółta opuściła jaskinię i zostałem z Drugą sam na sam. 
- Jak się czujesz? - zapytała. Jednak powiedziała to jakby jej się nie chciało, albo, "bo tak wypada, więc zapytam". 
- Dobrze. Dziękuję. - uśmiechnąłem się. Jej wyraz twarzy był bezcenny. Otrzepała głowę na boki i jeszcze raz na mnie spojrzała.
- "Dziękuję?" 
- No tak. Coś źle zrobiłem? - spytałem zdziwiony.
- Dobrze się czujesz, kudłacz? - spojrzała na mnie zaskoczonym wzorkiem. Zacząłem chichotać.

Od Merlina CD Sunrise

Wszedłem do jaskini za Sunrise. Miło. Jednak jak dla mnie nie wyglądała jak jaskinia szamanów. Albo w niej żaden szaman nie mieszkał albo był bardzo niedoświadczony. Brakowało mi tutaj zapachu ziół. Po chwili w jaskini pojawiła się młoda wadera i na oko około trzydziestoletni basior.
- Merlinie to są Kiiyuko i Azzer. Nasi szamani.- Powiedziała Sunrise.
- Miło mi. Jestem Merlin nowy głównodowodzący szamanów i Arcykapłan.- Powiedziałem. Sunrise wyszła a ja zająłem się swoją pracą. Następnego dnia wadera znów pojawiła się w jaskini.
- Przyszłam oprowadzić Cię po terenach.- Powiedziała.
- To miło. Właśnie miałem udać się na poszukiwanie pewnych ziół.- Odparłem.
<Sunrise?>

Od Rosy Cd Kazan

Uśmiechnęłam się do wilka.
- Xorax na pewno się nie pogniewa.- Powiedziałam widząc wspomnianego basiora.
- Mogę Ci coś pokazać?- Zapytałam. Wilk zamyślił się.
- Jeśli masz ochotę...- Powiedział. Uśmiechnęłam się i zarzuciłam mu ogon na oczy. Poprowadziłam go przez las aż do Lodowego Wąwozu. Tam wprowadziłam go do czegoś w rodzaju lodowej jaskini. Zdjęłam ogon z jego oczu.
- Co myślisz?- Zapytałam. Wilk rozglądał się chwilę po jaskini.
<Kazan?>

Od Sunrise C.D. Merlin

- Sunrise. - przedstawiłam się. Nie wyglądał na zwyrodnialca. Zbliżyłam się. - Własnie miałam do szamana się wybierać. - powiedziałam. Wilk w odpowiedzi się tylko uśmiechnął. Ruszyłam powolnym krokiem przed siebie.
- Zaprowadzę cię. - rzuciłam, wymijając go. Po chwili usłyszałam za sobą kroki nowo poznanego mi wilka.
***
Połowę drogi spędziliśmy w milczeniu, a drugą połowę na rozmawianiu. Opowiedziałam mu o zasadach tu panujących, o członkach. W końcu dotarliśmy do jaskini szamanów.
- To tutaj. - oznajmiłam, wskakując na skałę. Weszliśmy do środka. - Kiiyuko, jesteś tam? 

Od Nymerii C.D. Makoto

Zamarłam, widząc jak ostrze wychodzi z piersi kudłacza i zatrzymuje się tuż przed moją twarzą. Ze sztychu, prosto na mnie, skapywała świeża, jeszcze nie zakrzepła, krew. Przerażona, wysunęłam się spod nieprzytomnego, albo martwego, mężczyzny i sięgnęłam po miecz, podrywając się z ziemi. Nie utrzymałam się za długo na nogach - zaraz osunęłam się na kolana, próbując złapać oddech. Upuściłam Igłę.
Nieznajomy, błagam... Nie odbieraj mi życia, nie teraz...
Podniosłam głowę, wpatrując się w alphę, odwracającego ciało kudłacza. Splunęłam krwią, ukazując niemą wzgardę do czarnego wilka. Popatrzył na mnie i odwrócił się, mruknąwszy coś o niewdzięczności. Powolnym krokiem odszedł, jakby liczył, że mu podziękuję.
Dopiero, gdy zniknął za drzewami, spróbowałam się podnieść, wolniej niż wcześniej. Wbiłam sztych Igły w ziemię i, trzymając rękojeść, wstałam. Ból znowu odezwał się w rannej nodze, jednak zdołałam się utrzymać. Szarpnęłam mieczem, wyrywając go z ziemi i podeszłam do leżącego kudłacza. Nie schyliłam się, by przyjrzeć się jego ranie. Z wysokości kilku stóp widoczne było miejsce, gdzie miecz przebił się przez ciało. Nie zdołałabym mu pomóc, nawet gdybym chciała. Przeciągnięcie mężczyzny choćby kilka łokci, było niewykonalne. Mimo to, schyliłam się i dotknęłam rany. Krew zakrzepła, tworząc tarczę, ochraniającą uraz.
Ojcze, osądź go sprawiedliwie.

<Makoto?>

Od Merlina Cd Sunrise

Rozejrzałem się wokół. Po chwili obok mnie pojawiła się jakaś wadera.
- Witam pana.- Powitała mnie.
- Witam panienkę.- Powiedziałem kłaniając się.
- Co pana tu sprowadza?- Zapytała przyglądając mi się.
- Szukam jaskini szamanów. Właśnie dołączyłem do watahy. Alpha powiedział żebym na razie udał się do jaskini szamanów a potem wyznaczy kogoś do oprowadzenia mnie po terenach.- Powiedziałem uśmiechając się.
- A tak w ogóle to jestem Merlin.- Dodałem przyglądając się waderze.
<Sunrise?>

Od Sunrise

Skończyłam owijać bandażem łapę Midnight.
- Już, gotowe. - powiedziałam, odchylając się. - Sprawdź, czy umiesz chodzić.
Wilczyca przeszła się po jaskini i uśmiechnęła się.
- Jest super, dzięki Sun. - powiedziała i wyszła. Westchnęłam i rozejrzałam się po miksturach. Zaczęłam szukać tej, którą miałam dzisiaj zanieść Cheval'owi. Potrzebował jej do czegoś. A czego, nie wiem. Pokrótce znalazłam buteleczkę z niebieską błyszczącą cieczą. Nagle usłyszałam kroki. Odwróciłam się za siebie, jednak nic nie dojrzałam.
- Halo? - zawołałam, rozglądając się. W oddali ujrzałam białego wilka z kolorowymi rysami przy oku.

Merlin

 
Imię: Merlin
Pseudonim: Merlin skróceń nie toleruje 
Człowiek: Merlin ze Wzgórza 
Wiek: 100 lat wilczych i 400 ludzkich jak można się domyślić jest posiadaczem daru nieśmiertelności 
Płeć: Basior
Głos: - poszukiwany-
Stanowisko: Głównodowodzący szamanów i Arcykapłan 
Charakter: Merlin jest wilkiem miłym jednak stanowczym. Nie lubi kiedy ktoś młodszy od niego zwracam mu uwagę. Nie znaczy to że zawsze twierdzi iż ma rację. On po prostu wie kiedy nie ma racji. Merlin jest bardzo mądry i lubi się tą mądrością dzielić. Kolejną z jego ulubionych czynności jest prowadzenie długich konwersacji naukowych i dzielenie się swoją wiedzą. 
Żywioł: Czas, Nekromancja, Umysł a także Natura 
Moce: Związane z żywiołami. Posiada też pewny dar, dzisiaj już niemal niewystępujący. Wilki i ludzi takich jak on nazywa się "Widzącymi". Merlin bowiem potrafi dostrzec cudzą przyszłość.  
Umiejętności: Jego najważniejszą umiejętnością jest doskonała pamięć. Umie też niespotykanie szybko ocenić ryzyko i potencjalne zagrożenia. Jest również znawcą wielu chorób i potrafi je wyleczyć bez najmniejszego trudu. 
Rodzina

Haroon - Druid który był mentorem Merlina. Był również prawdopodobnie jego ojcem. Oprócz niego Merlin nikogo nie miał. 
Zakochany w: ---
Partnerka: ---
Ex: Miał żonę Nimue. 
Potomstwo: Miał kiedyś syna. Nosił imię Eragon. Niestety zginął. 
Aparycja: Merlin jako wilk jest dość wysoki. Ma białe futro w które tkwią powtykane pióra. Na prawej stronie pyska posiada kolorowe malunki. Ma również heterochromię - jedno oko niebieskie, drugie złote. Jako człowiek również jest wysoki. Ma białe włosy a także niebieskie oczy. 
Historia: Merlin urodził się jako człowiek. Przez 15 lat wychowywali go przybrani rodzice. W dniu 15 urodzin do wioski w której Merlin mieszkał przybył druid. Wtedy też zabrał młodzieńca do siebie. Merlin rozpoczął swoje szkolenie na nowego druida. Było ono długie i męczące nie tylko pod względem umysłowym ale i fizycznym. Druid według Haroon'a musiał być silny i zwinny ale też i niezwykle mądry. Po pięciu latach młodzieniec znalazł jajo Archimedesa. Merlin zaopiekował się małą sową, która wkrótce stała się jego towarzyszem. Kiedy mężczyzna miał 30 lat przeszedł swego rodzaju "chrzest bojowy". Młody uczeń druida wziął udział w wojnie pomagając wojownikom z chorobami a także służąc swoją magiczną siłą. Po wygraniu wojny Merlin wraz z swoim mentorem powrócili na swoje wzgórze. Po wielu latach ukończył szkolenie stając się nowym druidem. Zaczął się przemieniać w wilka i prowadzić jego życie. Po pewnym czasie spłodził syna, który miał być jego następcą jednak chłopiec zmarł na polowaniu. Po wielu wiekach przemienił się w wilka na stałe i dołączył do watahy. 
Ciekawostki: Jako człowiek jest druidem. 
Towarzysz: Jego głównym towarzyszem jest Archimedes. Jednak jako że wspomniany Archimedes jest władcą sów to towarzyszami Merlina są również jego poddani. Za towarzysza można też uznać Aragorna.
KW: 100
Inne zdjęcia: ---
Ludzkie zdjęcie: 1 Więcej zdjęć 
Sterujący: KPA

Od Makoto C.D. Nymeria

Stałem nad rozlewiskiem krwi mojej roboty, kiedy nagle usłyszałem damski głos.
- Brak ci honoru. - powiedziała stanowczym tonem. Odskoczyłem i odwróciłem się w jej stronę.
Spojrzałem na dziewczynę. Wiedziałem, że skądś ją znałem, ale nie wiedziałem skąd. Miałem totalną pustkę w głowie. Nie pamiętałem nic. Tak jakbym nie wiedział co to przeszłość, a liczyła się tylko teraźniejszość, zostawiając za sobą resztę. Zaśmiałem się donośnie.
- Brak ci honoru... - powtórzyła. Wyjęła przed siebie miecz.
Posiekam cię tak, jak jego.
Uśmiechnąłem się szyderczo. Zacząłem wywijać orężem. Ona tylko unikała, skakała w różne strony. Dla niej stawało się to coraz bardziej męczące, dla mnie wręcz przeciwnie. Upadła kilka razy, ja w sumie też. W końcu udało jej się zaatakować moją rękę. Syknąłem z bólu. Krew spływała po mojej ręce, brudząc ubranie.
Pożałujesz tego.
Zamachnąłem się porządnie w stronę jej prawej łydki. W ułamku sekundy odskoczyła do góry, a później w bok. Ruszyłem biegiem w jej stronę, rzuciłem się na nią i powaliłem na ziemię. Byłem teraz centralnie nad jej twarzą. Spojrzałem jej w oczy i nacisnąłem ciałem na nią bardziej. Siłowaliśmy się tak jeszcze jakiś czas. Usłyszałem coś za sobą, jednak to zignorowałem.
Co okazało się zasranym błędem.
W końcu poczułem, że coś ostrego przebija się przez moje plecy, a następnie środek ciała. Przestałem naciskać. Rozrywało mnie od środka. Niemiłosierny ból przeszył mnie całego. Zostałem w bezruchu. Moje ostrze zamieniło się ponownie w krew, wpłynęło z powrotem do środka mojej dłoni, a pierścień powrócił na palec. Szkarłatna ciecz zaczęła kapać z moich ust małymi kropelkami. Brudziła ubranie nieznajomej (a może jednak znajomej) mi dziewczyny, po chwili wypalając małe dziurki w materiale, z którego było zrobione... Czarne plamy przed oczami robiły się coraz bardziej wyraźne. Zakręciło mi się w głowie i upadłem przygniatając ją. Kątem oka ujrzałem czarnego wilka... Też go znałem. Ogromny, miał złoty medalion na szyi. Zamknąłem oczy. Położyłem głowę. Film mi się urwał.
<Nymeria?>

Od Virginie

Niepewnie otworzyłam prawe oko, które sklejone żółtawą mazią nie pozwalało mi, ani na spojrzenie w bok, ani tym bardziej, na zapoznanie się z własnym sanktuarium. Z początku dnia jedyne co zdążyłam zrobić, to zjeść mało wartościowe śniadanie.
Chłodny powiew wiatru łaskotał mnie mnie po pysku. Wysoka trawa ocierała się o moje łapy, szelest wyschniętej roślinności roznosił się echem po terenach sfory. Szłam. Gdzie? Sama nie miałam zamierzonego celu, przed siebie. Ominęłam się o Lodowy Wąwóz, na którym pozostałam na dłuższą chwilę. Przejrzałam wzrokiem to i owo, aż w pewnym momencie usłyszałam cichy szelest, na którego dźwięk od razu się najeżyłam.
- Co się tak boisz? - nieznana postać dosłownie syczała jak jadowity wąż, co wzbudziło moje podejrzenia.
Nie odpowiadając na zadane pytanie gwałtownie zaczęłam kręcić się w okół własnej oczy z czujnym wzrokiem i węchem. Nie byłam w stanie wychwycić żywej duszy, gdyż bodajże wilk biegał gdzie sie dało aby mnie sprowokować. Zaczęło kręcić mi się w głowie, co spowodowało upadkiem.

Jakiś samiec? Najlepiej w podobnym wieku Vir.

Od Sunrise C.D. Azzer

Weszliśmy do środka jaskini. Była ozdobiona różnymi diamentami, rubinami i szafirami, których nawet wyrwać nie mógł Kazan. Trzeba było odpowiedniej do tego osoby. Spojrzałam przed siebie. Stała tam uśmiechnięta Kiiyuko.
- Hej, Yuko. - uśmiechnęłam się na powitanie.
- Cześć, Sun. - odwzajemniła uśmiech i podeszła do mnie. - Przyprowadziłaś gościa?
- Tak, to jest pan Azzer. Panie Azzer, to jest Kiiyuko, nasza szamanka. - przedstawiłam ich sobie.
- Bardzo mi miło. - ukłonił się Azzer. Wilczyca zrobiła to samo.
- Od dziś będziecie współpracować. - zadałam. - Kiiyuko, szanuj pana Azzera, ponieważ możesz się od niego wiele dowiedzieć i nauczyć. - dodałam. - Jest doświadczonym szamanem.
- Bardzo się cieszę, że już nie będę sama. - powiedziała i spojrzała to raz na mnie, to raz na Azzera.
- To wy sobie porozmawiajcie, a ja wezmę te mikstury, które miałaś mi dać. - rzuciłam, wyminęłam Kiiyuko i zaczęłam zbierać miksturki z medycznej półki, które często aplikowałam pacjentom. Wadera czasem je robiła, gdyż jak miałam za dużo pracy to po prostu poprosiłam ją o pomoc.

Od Azzera CD Sunrise

- Azzer. - znów delikatnie schyliłem łeb - Nie widziałem Kiiyuko w jaskini. Być może już przyszła, aczkolwiek to nie jest pewne.
- Sprawdźmy. - rzekła żwawo wadera. Skinąłem głową na „tak”, jakbym chciał powiedzieć „dobrze”. Do jaskini nie było wcale daleko.
- Czy wiesz, że rzeczka płynąca obok jaskini Szamanów, jest Wodą Źródlanego Oddechu, ma właściwości lecznicze i nie tylko? - zagadałem.
- Taaak, coś o tym słyszałam, ale nie byłam dokońca pewna, czy to prawda. - odparła. Dalszą drogę spędziliśmy w ciszy. Po chwili przyleciał do mnie Orrit.
- Witaj, przyjacielu. - rzekłem unosząc łeb do góry, gdyż Orrit wirował w powietrzu.
- A kto to? - zapytała Sunrise.
- Orrit. Mój stary przyjaciel.
Orrit utworzył z siebie rękę i podał ją Sunrise. Uścisk dłoni zapięczętował ich znajomość. Po chwili widać było rzeczkę, tą samą, co płynie obok jaskini. Zaraz po tym więcej roślinności. To oznaczało, iż niedaleko jaskinia. Chwilę po tym już byliśmy przed mamą Szamanów, którą śmiało można nazwać ich domem.
<Sunrise?>

Promocja dla szamanów

Jako że szaman większości z nas kojarzy się z starym i mądrym wilkiem. Zgodnie z tym mniemaniem postanowiłam dodać specjalną promocję dla szamanów. Trwać ona będzie jedynie przez dwa dni do końca dnia dzisiejszego i jutro. No więc przez te 2 dni szamani będą mieli prawo do darmowej nieśmiertelności. Jako szamani mogą też dołączać starsi niż 30 lat. Jeśli szamani chcą być wzięci pod uwagę podczas promocji proszę podpisać się w komentarzu. 

Kazan

Od Amery

Właśnie skończyłam dekorować swoją jaskinię.
-I co o tym myślicie? -zapytałam.
-Jest na prawdę piękna. -odpowiedziała Chicka.
-Eee... no wiesz.... -zaczą Freddy.
-Jaskinia jak jaskinia. -dokończył za niego Springtrap.
-Dzięki Chicka . Wal się Springi, sam byś lepiej je nie udekorował. -powiedziałam.
Nagle usłyszałam szelest w krzakach.
-Schowajcie się. -powiedziałam.
Podeszłam bliżej, a z nich wyszedł jakiś basior.
-Przepraszam, że spytam, ale dobrze się czujesz? -zapytał nieznajomy.
-Tak. -odpowiedziałam.
-Czemu gadałaś sama do siebie?
-Nie gadałam sama do siebie, tylko do moich przyjaciół. A tak w ogóle, to kim ty jesteś? Co!?

Nieznany basiorze? (Kto chętny do odpisu?)