niedziela, 11 września 2016

Od Chevala CD. Gabrieli

Któregoś dnia od poznania Gabrieli przechadzałem się właśnie po terenach watahy. Było dość upalnie, toteż po dłuższym spacerze postanowiłem wybrać się nad rzekę. Wpierw musiałem jednak przejść przez jedną z łąk. Wyszedłem spomiędzy drzew i natychmiast w oczy rzucił mi się krąg koni. Podszedłem do nich. Kopytne otaczały kolegę, który ksztusił się i parskał. Spróbowałem go uspokoić i zbadać, ale gdy w końcu udało mi się to, nie mogłem nawet zidentyfikować choroby.
- Zaczekajcie tu - poprosiłem konie i pobiegłem do mieszkania Gabrieli, które na szczęście znajdowało się niedaleko.
- Cześć, Chev - przywitała mnie. - Co porabiasz?
- Nie ma czasu. Musisz mi pomóc - oznajmiłem, patrząc przez chwilę na wilczycę i następnie zawracając. Gabriela wstała i ruszyła za mną.
- Co się stało? - zapytała, biegnąc obok mnie.
- Jeden z koni jest chory. Nie mam pojęcia, co mu dolega - wytłumaczyłem.
Gdy dotarliśmy na miejsce, biała wadera zbadała chorego ogiera.
- I co? - zapytałem.
<Gabriela?>

Od Gabrieli Cd Cheval

Dni mijały jak z bicza strzelił. Pewnego dnia nudziło mi się niemiłosiernie a siedzenie w jaskini było najlepszym pomysłem jaki mógł mi przyjść w tak upalny dzień. Jednak ten pomysł miał również swoje negatywne aspekty. Najbardziej uciążliwym była nuda. Nagle do jaskini wbiegł Cheval.
- Cześć Chev. Co porabiasz?- Zapytałam.
<Cheval?>

Od Viride Cd Nev

„Skarzypyta...” - pomyślałam schodząc z basiora. Scwane ziółko z niego...
- No, a może księciu powie mi, jak na niego mówią? - zapytałam dokuczliwe.
- Nev. A nasza królewna będzie łaskaw się nam przedstawić? - odrzekł basior „oddając” mi.
- Jestem Viride. Niezmiernie mi miło. A to moja Eriv. - wskazałam na przyjaciółkę.
- Jaaasne. Mi też jest... MIŁO... - rzekł sarkastycznie. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Masz jakieś plany na dziś? - zagadałem do Nev'a.
- Taaak... Wieczorem, Lucek kazał mi zabić taką jedną.... - nagle Basior zamilkł. Kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Lucek? W sensie ten Lucian, czarny basior z watahy?
- Przepraszam bardzo, ale o czym ty mówisz? - zdziwiłam się.
(Nev?)

Od Chevala CD. Kazana

Zaśmiałem się nerwowo.
- To dziwne. Ja też ostatnio mam... pewne problemy związane z końmi. Ale z chęcią pomogę.
- To cudownie. Możemy spotkać się tutaj jutro rano? - zapytał Kazan.
- Oczywiście. Mam nadzieję, że nic mnie nie zatrzyma. Żegnaj, Alfo.
- Do widzenia, Chevalu.
Po tych słowach wyszedłem z jaskini. Słowa Kazana niepokoiły mnie. Brak kontakty z końmi, które coś płoszyło i gnało na nasze uprawy...
To nie mogło oznaczać niczego dobrego.
<Kazan?>