Któregoś dnia od poznania Gabrieli przechadzałem się właśnie po terenach watahy. Było dość upalnie, toteż po dłuższym spacerze postanowiłem wybrać się nad rzekę. Wpierw musiałem jednak przejść przez jedną z łąk. Wyszedłem spomiędzy drzew i natychmiast w oczy rzucił mi się krąg koni. Podszedłem do nich. Kopytne otaczały kolegę, który ksztusił się i parskał. Spróbowałem go uspokoić i zbadać, ale gdy w końcu udało mi się to, nie mogłem nawet zidentyfikować choroby.
- Zaczekajcie tu - poprosiłem konie i pobiegłem do mieszkania Gabrieli, które na szczęście znajdowało się niedaleko.
- Cześć, Chev - przywitała mnie. - Co porabiasz?
- Nie ma czasu. Musisz mi pomóc - oznajmiłem, patrząc przez chwilę na wilczycę i następnie zawracając. Gabriela wstała i ruszyła za mną.
- Co się stało? - zapytała, biegnąc obok mnie.
- Jeden z koni jest chory. Nie mam pojęcia, co mu dolega - wytłumaczyłem.
Gdy dotarliśmy na miejsce, biała wadera zbadała chorego ogiera.
- I co? - zapytałem.
<Gabriela?>
niedziela, 11 września 2016
Od Gabrieli Cd Cheval
Dni mijały jak z bicza strzelił. Pewnego dnia nudziło mi się niemiłosiernie a siedzenie w jaskini było najlepszym pomysłem jaki mógł mi przyjść w tak upalny dzień. Jednak ten pomysł miał również swoje negatywne aspekty. Najbardziej uciążliwym była nuda. Nagle do jaskini wbiegł Cheval.
- Cześć Chev. Co porabiasz?- Zapytałam.
<Cheval?>
- Cześć Chev. Co porabiasz?- Zapytałam.
<Cheval?>
Od Viride Cd Nev
„Skarzypyta...” - pomyślałam schodząc z basiora. Scwane ziółko z niego...
- No, a może księciu powie mi, jak na niego mówią? - zapytałam dokuczliwe.
- Nev. A nasza królewna będzie łaskaw się nam przedstawić? - odrzekł basior „oddając” mi.
- Jestem Viride. Niezmiernie mi miło. A to moja Eriv. - wskazałam na przyjaciółkę.
- Jaaasne. Mi też jest... MIŁO... - rzekł sarkastycznie. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Masz jakieś plany na dziś? - zagadałem do Nev'a.
- Taaak... Wieczorem, Lucek kazał mi zabić taką jedną.... - nagle Basior zamilkł. Kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Lucek? W sensie ten Lucian, czarny basior z watahy?
- Przepraszam bardzo, ale o czym ty mówisz? - zdziwiłam się.
(Nev?)
- No, a może księciu powie mi, jak na niego mówią? - zapytałam dokuczliwe.
- Nev. A nasza królewna będzie łaskaw się nam przedstawić? - odrzekł basior „oddając” mi.
- Jestem Viride. Niezmiernie mi miło. A to moja Eriv. - wskazałam na przyjaciółkę.
- Jaaasne. Mi też jest... MIŁO... - rzekł sarkastycznie. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Masz jakieś plany na dziś? - zagadałem do Nev'a.
- Taaak... Wieczorem, Lucek kazał mi zabić taką jedną.... - nagle Basior zamilkł. Kompletnie nie wiedziałam, o co mu chodzi. Lucek? W sensie ten Lucian, czarny basior z watahy?
- Przepraszam bardzo, ale o czym ty mówisz? - zdziwiłam się.
(Nev?)
Od Chevala CD. Kazana
Zaśmiałem się nerwowo.
- To dziwne. Ja też ostatnio mam... pewne problemy związane z końmi. Ale z chęcią pomogę.
- To cudownie. Możemy spotkać się tutaj jutro rano? - zapytał Kazan.
- Oczywiście. Mam nadzieję, że nic mnie nie zatrzyma. Żegnaj, Alfo.
- Do widzenia, Chevalu.
Po tych słowach wyszedłem z jaskini. Słowa Kazana niepokoiły mnie. Brak kontakty z końmi, które coś płoszyło i gnało na nasze uprawy...
To nie mogło oznaczać niczego dobrego.
<Kazan?>
- To dziwne. Ja też ostatnio mam... pewne problemy związane z końmi. Ale z chęcią pomogę.
- To cudownie. Możemy spotkać się tutaj jutro rano? - zapytał Kazan.
- Oczywiście. Mam nadzieję, że nic mnie nie zatrzyma. Żegnaj, Alfo.
- Do widzenia, Chevalu.
Po tych słowach wyszedłem z jaskini. Słowa Kazana niepokoiły mnie. Brak kontakty z końmi, które coś płoszyło i gnało na nasze uprawy...
To nie mogło oznaczać niczego dobrego.
<Kazan?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)