niedziela, 4 września 2016

Od Viride

Wraz z moją ukochaną towarzyszką spacerowałam po lesie. Ogółem było pięknie. Najprawdopodobniej dlatego, że wszytskie szkodniki uciekały z puszczy jak szczury. Oczywiście większość wilków z watahy polowała, ale w innym, mniej tętniącym życiem lesie. Choć nie jestem zwolennikiem łowów, to nie mam nic przeciwko, jeżeli wilki zabijają odpowiedną ilość i robią to w odpowiedni sposób. Ale tutaj, w tym lesie nie ma miejsca na łowy. Jeżeli ja czegoś nie zauważę, to Eriv pogalopuje tam jak szalona i prawdopodobnie bez litości zniszczy, bądź wypłoszy intruzów. Ale nie tym razem. Bo ta niesforna samica siedziała tuż obok mnie.
- Dzień dobry, Eriv. - rzekłam z niemałym uśmiechem.
- Ależ witaj! Dopiero mnie zauważyłaś? - zdziwiła się. Odchrząknęłam coś w stylu „tak” i zaczęłam tarzać się w trawie.
- Ej, ej! To nie pora na zabawy. Mamy intruza. - powiedziała nadzwyczajnie spokojnie Eriv, jak gdyby nigdy nic.
- Co?! Jak?! Gdzie!!!? Eriv?! - wykrzyknęłam gwałtownie i błyskawicznie stanęłam na wyprężonych łapach.
- Eeee... tam. - odparła Eriv pokazując łbem. Siedział tam wilk. A raczej stał. Spoglądał w naszą stronę. Jego prawe oko zasłonięte było krzakami.
- Witaj, podróżny... - przywitałam go. Było mi troszkę głupio, bo ów wilk zapewne widział jak wygłupiałam się w trawie...
(ktoś?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz