wtorek, 16 sierpnia 2016

Od Nymerii C.D. Makoto

Nasłuchiwałam dźwięków nocy, nie chcąc zasypiać. Wiedziałam, że znowu powrócę do skóry ślepej Aryi, a to było ostatnią rzeczą, jakiej pragnęłam. Ślepa Arya musiała żebrać na ulicy, cierpieć przez bezdomną dziewczynkę, wciąż sprawdzającą jej zmysły. Nawet skóra Nymerii Stark była przyjemniejsza, milsza, choć przesiąknięta zemstą i pełna śmierci. Ona zabijała, nie liczyła się z konsekwencjami, z życiem ofiar, jakby zabrano jej uczucia. Wciąż uparcie starając się nie zasnąć, spojrzałam na kudłacza. Syczał, klął, prawdopodobnie z bólu. Gdybym mogła, zapewne podniosłabym się i mu jakoś pomogła. Przecież jego rany nie mogły być śmiertelne. Znowu zaklął, tym razem głośniej, zapewne myśląc, iż tego nie słyszę. Westchnęłam cicho.
- Dlaczego nie pozwoliłeś, by opatrzyła twą ranę? - zapytałam szeptem. Odwrócił pysk w moją stronę.
- Nic mi nie jest. - rzekł obojętnie, patrząc na mnie. - Powinnaś odpoczywać.
- Oboje coś powinniśmy. Ja powinnam odpocząć, ty zaś pozwolić medyczce opatrzyć twe rany.
- Nie pójdę do niej.
- W takim razie ja nie pójdę spać.
Umilkł, odwracając się ode mnie. Ja nie mogłam tego uczynić, toteż wpatrzyłam się w ułamek świata widoczny przez wyjście jaskini.
Ser Góra, Calrin, Słodyczek, ser Zarin, ser Levir, królowa Cliara. Valar morghulis.
Bezgłośna modlitwa choć na chwilę oderwała mnie od myśli o ślepej Aryi. Starałam się też myśleć o siostrze, wpatrując się w okoliczne drzewa z liśćmi mokrymi jeszcze od niedawnej ulewy, od ziemi pokrytej kałużami. W podobnym lesie ścigałam Aryanę. Znowu westchnęłam prawie bezgłośnie i poruszyłam ranną łapą, układając ją na jednej ze zdrowych. Ból na moment odezwał się ze zdwojoną siłą, ale, tak jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Po raz kolejny ciszę przerwał jęk, tak podobny do tego, który wydawał stary lord, chwytając się za krwawiące gardło. Zerknęłam na kudłacza.
- Mówiłam ci coś. - odezwałam się.
- Przed chwilą bredziłaś. - wychrypiał, plując na zimną skałę.
- Ty też zaczniesz, jeśli nie dasz sobie pomóc. Najpierw zaczniesz bredzić, potem w ogóle się nie odezwiesz. Na samym końcu umrzesz w męczarniach.
Mruknął coś niezrozumiałego.
- Wyjdziesz zza grobu, by dopełnić nasz wcześniejszy plan? - uśmiechnęłam się nieznacznie do odwróconego kudłacza.

<Makoto?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz