niedziela, 14 sierpnia 2016

Od Makoto C.D. Nymeria

Wywróciłem teatralnie oczami.
- Przechodziłem, bo dołączyłem z dobre pół godziny temu do tej śmiesznej watahy. I tak nie mam nic lepszego do roboty. Życie jest krótkie i nudne. - wyjaśniłem. - A teraz złaź. Nie mam czasu na głupoty... - burknąłem. Wilczyca, o ile można było ją tak nazwać zeszła ze mnie chowając swój miecz. Wyglądała na zdenerwowaną. Najwyraźniej jej w czymś przeszkodziłem. Ale nie była to moja wina, bo nie wiedziałem co robi ani, że tu jest, toteż nie było sensu w ogóle pogłębiać tematu ani przepraszać.
Wstałem z ziemi, otrzepując się. Spojrzałem na wilczycę i westchnąłem, kierując po chwili wzrok na niebo. Zachodziło słońce. Bez słowa zaczynałem odchodzić. Usłyszałem za sobą kroki.
- Dlaczego za mną idziesz? - spytałem nawet na nią nie patrząc. Nie odpowiedziała. Szła dalej, tym samym chcąc zmusić mnie, bym na nią spojrzał. Nie zrobiłem tego. Nie było to w moim stylu. Prychnąłem krótko i szedłem dalej. Kroki nie cichły. Wręcz przeciwnie. Jakby się tylko zbliżały. Nie miałem ochoty na żadne rozmowy... Przez chwilę miałem wrażenie, że to kolejna wkurzająca i natręta wadera. W końcu nie słyszałem już kroków. Może sobie w końcu poszła i dała spokój? Ciekawie by było. Wzruszyłem ramionami (uznajmy, że tu fizyka mu na to pozwalała) nie zwalniając. Nagle wadera pojawiła się tuż przede mną.
- Rany, kobieto. Czego ty ode mnie chcesz? - zapytałem poirytowany sytuacją, czekając na odpowiedź. Uchwyciliśmy kontakt wzrokowy. Tym razem już nie miałem zamiaru jej odpuścić tego pytania.

< Nymeria? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz