poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Od Chevala C.D. Midnight

Gdy złapałem Midnight za łapę, poczułem się tak, jakbym był nie do końca materialny... Uczucie jednak szybko minęło, a my znaleźliśmy się po drugiej stronie bramy. Zaparło mi dech w piersiach. Udało mi się jedynie wydusić z siebie krótkie "wow" równocześnie z trójkolorową waderą. Przed nami rozciągała się olbrzymia trawiasta przestrzeń zastawiona rzeźbami i porośnięta różnobarwnymi kwiatami. Przecinało ją kilka ścieżek wysypanych drobnymi kamieniami. Wszystko tonęło w złocie, srebrze i drogich kamieniach. Dróżkami przechadzały się rozmaite magiczne zwierzęta - potężne smoki o błyszczących łuskach, majestatyczne lwy o lśniącym, złotym futrze, delikatne jednorożce o sierści bielszej niż śnieg i dumne pawie o ogonach w tak wielu kolorach, że wyglądały jak chodząca tęcza. Wkoło latały olbrzymie motyle, pszczoły i maleńkie wróżki. W centralnej części ogrodu rosło ogromne drzewo, na którego gałeziach sięgających aż do muru wylegiwały się puszyste koty o najróżniejszym wyglądzie. Żeby tego było mało, wszystko zdawało się żyć zgodnie i w harmonii. Po dziesięciu minutach nasycania wzroku niezwykłością tego miejsca ostrożnie ruszyliśmy w kierunku drzewa. Jakiś jednorożec odwrócił głowę w moją stronę i ukłonił mi się, zupełnie, jakby rozpoznał moją prawdziwą tożsamość. Odwzajemniłem gest.
Stanęliśmy w końcu naprzeciw pnia o niespotykanym normalnie obwodzie. U jego podstawy dostrzegliśmy wąską szczelinę, z której dolatywał dziwny zapach. Wydawała się na tyle duża, że moglibyśmy się przez nią przecisnąć.
- Idziemy? - zapytałem, choć miałem przeczucie, że to zbędne pytanie.
<Midnight?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz