poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Od Chevala

Przyzwyczaiłem się już nieco, że pod postacią wilka mój węch jest bardziej wyczulony niż u koni. Z łatwością wychwytywałem znajome i obce zapachy już z daleka. Tego dnia, gdy wracałem z samotnej wycieczki krajoznawczej po watasze, do mego nosa wpadła wilcza woń, którą już znałem, aczkolwiek nigdy nie poznałem jej właściciela. Nie miałem na ten wieczór już nic do roboty, więc postanowiłem odnaleźć nieznajomego. Ruszyłem za zapachem mniej więcej na północny wschód, przez las. Z każdą minutą zapach nasilał się. Nie wiedzieć czemu, zacząłem być niespokojny. Co, jeśli ten wilk tak naprawdę nim nie jest albo nie należy do watahy i chce wytępić jej członków? To raczej mało możliwe, ale...
Coś zaszelściło w krzakach po mojej prawej stronie i wyskoczyła z nich jakaś wadera. Przewróciła mnie i unieruchomiła. Potem jednak szybko przyjrzała mi się i łaskawie ze mnie zeszła.
- Wybacz, pomyślałam, że jesteś szpiegiem. To ty jesteś ten Chevel, prawda? - zapytała.
- Cheval - poprawiłem, wymawiając to tak jak należy - "szewal". Wstałem w międzyczasie i odkryłem, że wilczyca jest wysoka, mniej więcej mojego wzrostu.
- Ja jestem Midnight - przedstawiła się. Cofnąłem się o krok, przyglądając się jej uważnie. Miała trójkolorowe futro, niebieskie oczy i za okiem czarne znamię w kształcie księżyca.
- Coś nie tak? - zapytała Midnight, przekrzywiając lekko głowę.
- Skądże. Znasz dobrze te tereny?
- Raczej tak, a co?
- Tak sobię myślę... Jestem tu nowy... Czy nie mogłabyś pokazać mi jutro kilku ciekawych miejsc?
<Midnight?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz