poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Od Midnight

Zachód słońca. Lubię ten czas, w prawdzie ma to coś w spólnego z moimi żywiołami jednak całe życie lubiłam patrzyć na koniec dnia i rozpocząć noc, którą szczerze kochałam. W sumie nic się nie zmieniło... Właśnie wstałam, tak wolałam przespać dzisiejszy dzień. W prawdzie siostra próbowała mnie wyciągnąć gdzieś, ale ja jak to ja. Jak coś sobie umyśle to nie ma rady. No, ale wracając. Postanowiłam wyjść i pozwiedzać jeszcze tereny, bo dłużej o tym myśląc mieszkałam tu od 2 tygodni i wciąż nie znałam wielu miejsc. Wyruszyłam od razu po zachodzie słońca. Minęło już kilka ładnych godzin, oceniałabym że było już na pewno grubo po północy. Szłam ciemnym lasem spoglądając na przebłyski światła księżyca przechodzącymi między gałęziami, rozpromieniając powoli kończące się już skupiska drzew. Po pewnym czasie postanowiłam zajrzeć w moje ulubione miejsce. Było to jezioro otoczone drzewami, które nadawały temu miejscu ciekawego klimatu. Idąc w ustalone miejsce usłyszałam dwa hałasy dobrze współgrające ze sobą. Burczenie w brzuchu i dźwięk walczących młodych jeleni.
-W sumie, przydałoby się coś wreszcie zjeść-pomyślałam zbliżając się w stronę zwierzyny.
Byłam w odległości kilkudziesięciu metrów od najbliższej ofiary, a po drodze nie było się jak ukryć. Po chwili, jednak postanowiłam zmienić się w cień i podbiec do jelenia. Byłam widoczna jedynie jako cień na glebie po której stąpałam. Szybko było po sprawie i zaczęła spożywać moją późną kolację czy też wczesne śniadanie. Po pewnym czasie usłyszałam ciche kroki już miałam szykować się do ataku.


Ktoś?

1 komentarz: