poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Od Spartakusa CD - CDN

Kolejnego dnia wstałem wcześnie głodny i zły. Naprawdę zły. Kochałem mamę. Od moich narodzin to mama się mną opiekowała. Sama. Byłem jej jedyną rodziną,jej jedynym synkiem,dzieckiem. Nic więc dziwnego,że mnie tak pilnowała ale to naprawdę nie było potrzebne. Byłem rozeźlony i niezadowolony. A mój zły nastrój podbudowywał pusty żołądek. Przewróciłem się z boku na plecy,a po chwili na brzuch jednak nadal burczał mi z głodu. Po chwili więc wstałem ostrożnie i ruszyłem po sarnę albo królika. Tym razem wszedłem głębiej las i upolowałem większą sarnę niż tą co wczoraj. Zjadłem połowę,a drugą wziąłem do jaskini. Mama już nie spała i chyba chciała udać się na polowanie ale widząc mnie z sarną stanęła i była wściekła.
- Zabroniłam ci!
- Jest ranek!
- Ale nie posłuchałeś! Nie będziesz jeść tej sarny!
- Już zjadłem. Druga część dla ciebie - spokojnie i pewnie położyłem zwierzę przed łapami mamy mając nadzieję,że się uspokoi ale niestety.
- Jesteś nieusłuchany! Robisz mi na złość!
- Ale mamo! - straciłem cierpliwość - Ty nie rozumiesz,że ja jestem już prawie dorosły?! - myślałem,że powie coś na styl ,,Prawie synku PRAWIE!'' ale nie.
- Jesteś jeszcze szczeniakiem!
- Nie jestem - zacząłem od nowa po cichu. Mama spojrzała na mnie i bez słowa wskazała na drzwi mojego pokoju. Ale ja pokręciłem tylko z niedowierzaniem głową i wybiegłem z jaskini nie zważając na jej krzyki bym wrócił. Tym razem był większy niż wtedy gdy ,,uciekałem'' z żabami. Miałem już dosyć. Pobiegłem głęboko w las.

CDN

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz