Samiec tylko odwrócił się w stronę swego cienia, patrząc przez moment, co robi z nim drugi basior. Wrzeszczał, gryzł, drapał nieruchomą figurę, na co ta reagowała jedynie wzgardliwym uśmieszkiem. Gdy zaś ja się odwróciłam w stronę strażnika, ten już przebył kilka kamieni. Knując swój niebezpieczny, acz wykonalny spisek, potruchtałam za kudłacze. Równając krok, nie zwrócił na mnie uwagi, zajmując się jedynie obserwacją okolicznych terenów.
- Wracając. - odezwałam się. - Ten najmniejszy bękart. Ją najłatwiej omotać. Wystarczy, żebym grała podobną do niej, a na pewno się... Zaprzyjaźnimy. - powiedziałam, zerkając na kudłacza.
- A co z tą drugą? - zapytał, patrząc ponad mnie. Czego on tam szukał?
- Ty zajmiesz się nią. Stwierdzisz: Och! Jakaś ty piękna! Czy coś w tym stylu. - uśmiechnęłam się mimowolnie na myśl o spisku. Naprawdę mogłoby się nam udać. - A potem, gdy już dojdzie do pokładzin, tam poderżniesz jej gardło. Utopi się we własnej krwi.
Jak stary lord Bliźniaków.
- Wiesz jaka ona jest brzydka? - zapytał, w końcu patrząc na mnie.
- Słyszałam, że jest piękna, podobnie jak jej malutka siostra-bękart. Ale pewnie są to słowa, jednego z wielbicieli alphy i jego rodziny.
- Zostaje nam ten wielki alpha.
- Zrobimy mu krwawe gody. Z tego, co udało mi się wywnioskować, bierze wszystkie i robi im bachory, do których się przyznaje. Swoją drogą, to bez sensu, po co mu tyle bachorów? - zaśmiałam się cicho, wręcz zachichotałam. - Urządzi się mu wesele, tylko, może zamiast zabójstwa w łożu, spadnie, oczywiście przypadkiem, z jakiejś wieży. - dodałam.
Mój młodszy brat także był kaleką. Spadł z wieży przez lwa. Potrafił się wspinać jak nikt, chciał być rycerzem... A potem mógł chodzić jedynie w koszu, na plecach mężczyzny.
- Oczywiście, mogą nam przeszkodzić jego kundle, ale ktoś silny, jak ty może ich pokonać, prawda? W końcu jestem tylko małą samiczką, która nic nie wie o walce. Potrzebuję silnych samców. - zachichotałam.
<Makoto?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz