poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Od Nymerii C.D. Makoto

Obserwowałam, gdy odchodził, gdy znikał w cieniu drzew. Zniknąwszy mi z oczu, nasłuchiwałam jego coraz cichszych kroków. W końcu i one umilkły. Westchnęłam i pokuśtykałam w przeciwną stronę. Nie chciałam wracać do swej starej groty, powodem był niesamowity ból atakujący ranną łapę. Ciężko dysząc, dowlokłam się do najbliższego drzewa i położyłam się na prawym boku, by jak najmniej obciążyć nadal krwawiącą kończynę. Zamknęłam oczy, nasłuchując. Poza szumem drzew, las milczał. Prawie niesłyszalnie odetchnęłam z ulgą. Znowu będę śnić o dziewczynce - Nymerii Snow, Salho, Leyannie, Arrym albo Aryi znad Kanałów.
„Noce rozjaśniały jej odległe gwiazdy i blask księżyca odbijający się w śniegu, ale gdy budziła się co rano, otaczała ją ciemność.
Otworzyła oczy i wpatrzyła się w spowijający ją mrok. Echo snu już zanikało.
Był taki piękny.
Oblizała wargi, wspominając go. Beczenie owiec, przerażenie w oczach pasterza, skomlenie psów, gdy zabijała je jednego po drugim, warczenie jej towarzyszy. Odkąd zaczął padać śnieg, o zwierzynę było coraz trudniej, ale ostatniej nocy nasycili się mięsem jagniąc i psów, owiec i ludzi. Niektórzy z jej małych, szarych kuzynów bali się ludzi, nawet martwych, ale nie ona. Mięso to mięso, a ludzie to zwierzyna. Była nocną wilczycą.
Ale tylko w snach.
Ślepa dziewczynka przetoczyła się na bok, usiadła, zerwała się na nogi i przeciągnęła. Jej łóżko było wypchanym szmatami materacem, leżącym na kamiennej półce. Po przebudzeniu zawsze była sztywna i obolała. Podeszła do miski na małych, bosych stopach o stwardniałych podeszwach, cicha jak cień. Opłukała twarz zimną wodą i wytarła się do sucha.
Ser Góra, Calrin, Słodyczek, ser Zarin, ser Levir, królowa Cliara, lord Seldan Lannister, Larris Frey. Jej poranna modlitwa.
Nie, nie twoja, jesteś nikim. To modlitwa nocnej wilczycy. Któregoś dnia odnajdzie ich, upoluje, poczuje zapach ich strachu, smak ich krwi. Któregoś dnia.
Po ubraniu na siebie czarno-białych szat, zawsze schodziła do kuchni, gdzie co rano podawano ten sam posiłek. Zjadła na śniadanie sardynki smażone na paprykowym oleju, tak gorące, że parzyły jej palce. Resztę oleju wytarła kawałkiem chleba oderwanym od końca porannego bochna i popiła wszystko kubkiem rozwodnionego wina, ciesząc się smakami i zapachami, dotykiem szorstkiej skórki pod palcami, gładkością oleju i pieczeniem w nie do końca zagojonym zadrapaniu na grzbiecie dłoni, wywołanym przez paprykę.
Słuch, węch, smak, dotyk. Ci, którzy nie widzą, mogą poznawać świat na wiele innych sposobów.
Ktoś wszedł do jadalni za jej plecami. Miał na nogach miękkie pantofle i poruszał się cicho, jak myszka. Rozwarła nozdrza.
Staruszek.
Mężczyźni mieli inny zapach niż kobiety, a wyczuwała też nutę woni pomarańczy. Kapłan lubił żuć skórki tych owoców, gdy tylko mógł je znaleźć, by ładnie pachniało mu z ust.
- Kim dzisiaj jesteś? - zapytał, siadając na honorowym miejscu. Puk, puk.
Rozbija skorupkę pierwszego jajka.
- Nikim. - odpowiedziała.
- Kłamiesz. Znam cię. Jesteś tą małą ślepą żebraczką.
- Arya.
- Biedne dziecko. - rzekł miły staruszek. - Czy chciałabyś odzyskać wzrok? Poproś, a będziesz widziała.
Co rano zadawał jej to pytanie.
- Może jutro będę chciała. Ale nie dzisiaj.
Jej twarz była nieruchomą taflą wody. Ukrywała wszystko, nie ujawniała niczego.
- Jak sobie życzysz. - słyszała, jak obiera jajko. Potem z cichym brzękiem wziął w rękę łyżeczkę do soli. Lubił dobrze posolone jajka. - Gdzie moja biedna, ślepa dziewczynka żebrała ostatniej nocy?
- W gospodzie Pod Dziewięcioma Kotami.
- A jakich trzech nowych rzeczy, których nie wiedziałaś, kiedy wychodziłaś, się dowiedziałaś?
- Morski lord nadal choruje.
- To nie jest nowa rzecz. Morski lord był chory wczoraj i nadal będzie chory jutro.
- Albo umrze.
- Kiedy umrze, to będzie nowa rzecz.
Kiedy umrze, trzeba będzie wybrać nowego i w ruch pójdą noże. Tak załatwiano to w Braavos. W Westeros następcą króla był jego najstarszy syn, ale Braavosowie nie mieli królów.
- Nowym morskim lordem będzie Irrio Hotinar.
- Czy tak mówią w gospodzie Pod Dziewięcioma Kotami?
- Tak.
Kapłan zjadł kawałek jajka. Dziewczynka słyszała, jak je gryzie. Nigdy nie mówił z pełnymi ustami. Wreszcie przełknął kęs.
- Niektórzy zapewniają, że w winie można odnaleźć mądrość. To głupcy. Możesz być pewna, że w innych gospodach wymienia się inne nazwiska. - zjadł kolejny kęs. - Jakie są trzy nowe rzeczy, które teraz wiesz, a przedtem ich nie wiedziałaś?
- Wiem, że pewni ludzie mówią, iż Irrio Hotinar z pewnością zostanie nowym morskim lordem. - odpowiedziała. - Pewni pijani ludzie.
- Tak lepiej. Czego jeszcze się dowiedziałaś?
W Dorzeczu, w Westeros, pada śnieg.
O mało nie powiedziała tego na głos, a staruszek zapytałby, skąd to wie, ale nie sądziła, by odpowiedź mu się spodobała. Przygryzła wargę, wracając myślą do wczorajszej nocy.
- Kurwa S'izhalo spodziewa się dziecka. Nie jest pewna, kto jest ojcem, ale myśli, że to może być ten tyroshijski najemnik, którego zabiła.
- Dobrze to wiedzieć. Co jeszcze?
- Królowa Merlingów wybrała nową Syrenę w miejsce tej, która się utopiła. To córka służącej Kilnów. Ma trzynaście lat i ani grosza przy duszy, ale jest bardzo ładna.
- Z początku wszystkie takie są. - przyznał kapłan. - Ale nie możesz wiedzieć, czy jest ładna, jeśli nie widziałaś jej na własne oczy, a przecież nie masz oczu. Kim jesteś dziecko?
- Nikim.
- Widzę małą żebraczkę, Ślepą Aryę. Okropna z niej kłamczucha. Wracaj do swych obowiązków. Valar morghulis.
- Valar dohaeris.”

Ze snu wybudziły mnie pierwsze krople deszczu, spadające na ciało. Niemiłosiernie klnąc pod nosem, niezdarnie podniosłam się i rozejrzałam dookoła. Znowu widziałam, a ślepa dziewczynka była tylko koszmarem minionych dni. Pokuśtykałam w stronę tych bardziej zaludnionych terenów, by znaleźć jakąś grotę, w której mogłabym schronić się przed deszczem.

<Makoto?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz